Dziś spędziłam jak każde z ostatnich dziś. Dziś leżałam pod wiśnią i poznawałam historie kobiet niepokornych. Zdałam sobie sprawę, że jestem niepokorna w marzeniach, że pokornie i biernie podchodzę do rzeczywistości. Tej, jak na złość, nieustalonej. Wystarczy uśmiechnąć się do wiśni, zawalczyć o swoje i nigdy nie wypuścić z rąk pewności siebie. Reszta przyjdzie sama w odpowiednim czasie.
No i kochać. Tak do utraty tchu.
cudownie piszesz, przeczytałam kilka postów i naprawdę jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. To miłe.
UsuńMoim zdaniem trzeba przenieść te niepokorne marzenia w rzeczywistość - pod warunkiem, że nie są szkodliwe dla "drugiej osoby". I tego Ci życzę w najbliższym czasie... A nawet będę starał się pomóc Ci w tym :)
OdpowiedzUsuń