O siódmej trzydzieści leśny pies zdołał jedynie z ignorancją, rzucić na mnie okiem. Widać, powiew zimnego powietrza, który obleciał wszystkie kąty przedpokoju, zniechęcił nie tylko mnie. Znienawidziłam koguta za jego poranną arię. Znienawidziłam też promienie słońca, które wygoniły mnie z ciepłego łóżka. Wzięłam smycz do ręki i zorientowałam się, że odwrotu już nie będzie. Leśny pies oszalał z radości, a ja razem z nim, kiedy zobaczyłam pierwsze kropelki na iglakach, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. Każdego ranka, las tworzy swoją tajemnicę od nowa.
Nic nie budzi na tyle skutecznie jak poranny spacer. Nawet szorowanie zębów lewą ręką.
wtorek, 4 lutego 2014
niedziela, 2 lutego 2014
do.czekanie
radość wisiała na sośnie
powiesil ją tam sam wiatr
dałam jej szansę około jesieni
została ozdobą parapetową
spokój zaczaił się
w szaleńczej ucieczce przed sarną
i kota przed leśnym psem
dotarliśmy do domu
pewność siebie narosła
pod płaszczem potężnych dębów
mogę wszystko
gdy księżyc oświetla puchową drogę
szczęście płonie
w lodowej dłoni
w niemym słowie
dotyku z oddali
Subskrybuj:
Posty (Atom)