Micha kicha. A co ma robić, gdy kurz czai się nawet na myszo-zwierzu. Kurz nicnierobienia. Gotuję, studiuję. Czasem piorę, czasem prasuję. Czytam i znów studiuję. Czas mam zajęty od piątej pięćdziesiąt do dwudziestej trzeciej. Robię, a czuję kurz. A może za mało, a może za płytko?
Są przecież ludzie, którzy sami zszywają swoje rozharatane
palce bo szkoda czasu na lekarza. Z piątym rozrusznikiem serca spacerują po
dachach i montują dachówki dla nietoperzy[link]. Albo sami wykopują jabłonkę z
korzeniami i sadzą nową np. mama. Podróżują też dużo: to do Izraelu na stopa,
to do Sopotu a nawet do Krakowa. Podróżować teraz należy. Jak się nie podróżuje
to się jest niewpasowanym puzzlem. Jak mawia profesor ze statystyki
niewpasowane puzzle (badanie daleko rozrzucone) sru do kosza! Świat rozdaje
worki jak Remondis a my się nawzajem segregujemy i to świadomie zupełnie! Dziewczyna co dzień maszerująca do kościoła?
Do wora z katolami. Facet w ćwiekach- s(z)atan. Jak nie chce wyjechać za
granicę po lepsze życie- głupek, ba! Faszysta! Jak stoi z boku- aspołeczny, podejrzewać
można- socjopata. Jak w domu pod kocem- kura domowa. Jak się żeni to niemodny,
może nawet katol. Trzeba robić, trzeba działać, być feministką. Tylko gdzie
jest przytulność uczuć, gdzie sympatia i bycie dla innych, gdy trąbią o
niezależności. Trzeba się uzależnić żeby relacja była czysta i bez złośliwości dążenia
do celu na własny rachunek. Trzeba stworzyć kącik odpowiedzialności. Z pełną
świadomością się uzależnić, podlegać i dać siebie. Jeśli to zdrowa relacja,
obejdzie się bez wzajemnych ograniczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz