czwartek, 18 lipca 2013

Vaccinium corymbosum

Dziś spędziłam jak każde z ostatnich dziś. Dziś leżałam pod wiśnią i poznawałam historie kobiet niepokornych. Zdałam sobie sprawę, że jestem niepokorna w marzeniach, że pokornie i biernie podchodzę do rzeczywistości. Tej, jak na złość, nieustalonej. Wystarczy uśmiechnąć się do wiśni, zawalczyć o swoje i nigdy nie wypuścić z rąk pewności siebie. Reszta przyjdzie sama w odpowiednim czasie.





No i kochać. Tak do utraty tchu.

3 komentarze:

  1. cudownie piszesz, przeczytałam kilka postów i naprawdę jestem zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem trzeba przenieść te niepokorne marzenia w rzeczywistość - pod warunkiem, że nie są szkodliwe dla "drugiej osoby". I tego Ci życzę w najbliższym czasie... A nawet będę starał się pomóc Ci w tym :)

    OdpowiedzUsuń